środa, 17 sierpnia 2011

Błatnia.

       11 sierpnia tegoż roku postanowiłyśmy z panną K. odbyć rocznicę. Mam tu na myśli rocznicę zeszłorocznej wędrówki w góry. Nie było to zaplanowane, ale ciekawie złożyło się, że dokładnie rok temu 11 sierpnia, zdobywałyśmy Skrzyczne. W tym roku była to Błatnia. I myślę, że to nie będzie moja ostatnia wędrówka na górskie szczyty w tym sezonie. Jako, że w zeszłym roku byłam kompletnie nie przygotowana, w tym postanowiłam zaopatrzyć się w parę górskich niezbędnych rzeczy, które okazały się naprawdę przydatne.


Tradycyjnie z każdej wyprawy musi znaleźć się choć jedno zdjęcie jakiegoś kota.

 Można powiedzieć, że pokonałyśmy już jakąś tam część, spoglądamy więc za siebie i ku naszemu niedowierzaniu widoki są wręcz wspaniałe.



 Fotografujemy i lecimy dalej, trzeba się spieszyć by wyrobić się w czasie.







Powoli zaczynamy się zastanawiać czy zdążymy wrócić przed zmrokiem, ponoć wędrówki po górach w ciemności nie należą do najprzyjemniejszych. Ale co tam idziemy dalej.




 Światło jak najbardziej sprzyjało fotografowaniu, a widoki jakie nam się ukazały wręcz nas zahipnotyzowały.




 A to takie moje zboczenie zawodowe - fotografowanie różnych dziwnych rzeczy, na co by nikt nie wpadł żeby je sfotografować.



 No i w końcu szczyt! Pamiątkowe wspólne zdjęcie czas zrobić, przegryźć jakąś kanapkę i pędzić z powrotem.

Moja twarz ani fryzura na tym zdjęciu wręcz nie zachwyca, ale jest to jedyne zdjęcie, które zrobiłyśmy wspólne, więc musi być! ;)




Zaintrygował mnie ten ciekawie ostrzyżony krzak. :)

Udało nam się zejść przed zmrokiem, na szczęście. Wylądowałyśmy w Jaworzu, gdzie z podziwem patrzyłyśmy na ogromny księżyc wyglądający zza wzniesienia i do Wapienicy powróciłyśmy stopem, skąd już miałyśmy dalszy transport. Wyprawa zakończona wielkim sukcesem. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz